Gdy media rosyjskie milczą na temat sytuacji wewnętrznej i ochoczo opisują problemy występujące na Zachodzie – co jest praktyką solidnie przećwiczoną jeszcze w czasach sowieckich – to wyraźny znak, że dzieje się bardzo źle. I jeśli chodzi o kwestie gospodarcze, tak rzeczywiście jest. Rząd Dmitrija Miedwiediewa właśnie próbuje się zmierzyć z szybko rosnącym deficytem budżetowym, ale żadne rozwiązanie nie wydaje się dobre.
Jak pisze agencja Bloomberga, gwałtowny spadek cen ropy i gazu, które tradycyjnie stanowią ok. połowę wpływów do rosyjskiego budżetu, poskutkował szybko rosnącym deficytem budżetowym, co zmusza Kreml do rewizji swojej polityki gospodarczej.
Już 26 grudnia minister finansów Rosji Anton Siłuanow przyznał, że zamiast nadwyżki 0,7 proc. PKB w 2014 r. może wystąpić deficyt na takim poziomie, co byłoby najgorszym wynikiem od 2010 r. W zeszłym tygodniu wezwał do przyjęcia "bardziej konserwatywnego" planu wydatków, aby ochronić rezerwy i dostosować się do niskich cen energii. Oficjalne dane rosyjskiego MF na temat deficytu budżetowego mają pojawić się jeszcze we wtorek.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz