Plany rządu zakładające wprowadzenie w 2020 r. zakazu używania węgla do opalania naszych domów są z wielu różnych względów nierealistyczne.
Podobnie jak planowanie rozwoju energetyki opartej nie na węglu kamiennym i brunatnym, lecz w bardziej odległej przyszłości na odnawialnych źródłach energii i siłowniach atomowych.
Do rozwoju energetyki jądrowej nasz kraj nie jest nadal przygotowany.
Z zastępowaniem węgla, jako podstawowego paliwa zużywanego w naszych elektrowniach do produkcji prądu, odnawialnymi nośnikami energii radzimy sobie najgorzej m.in. z powodu braku odpowiedniego wsparcia finansowego ze strony państwa, jak również braku jasnych przepisów regulujących rynek energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych.
Być może bardziej realistyczną wizją okaże się budowa w najbliższej przyszłości nowych bloków energetycznych opalanych gazem ziemnym, o ile, rzecz jasna, będziemy dysponowali wystarczającą podażą tego gazu z eksploatowanych skał łupkowych.
Węgiel kamienny, a jeszcze bardziej brunatny, ma zasadniczą wadę, a mianowicie jego spalanie prowadzi do dużej emisji dwutlenku węgla (CO2). W dobie walki z globalnym ociepleniem stanowi to poważny problem.
A w naszym kraju aż 93 proc. energii elektrycznej nadal pochodzi ze spalania węgla kamiennego i brunatnego (odpowiednio 60 proc. i 33 proc.). Elektrownie opalane gazem wytwarzają tylko ok. 2,6 proc. prądu w Polsce, zaś energetyka wodna niespełna 2 proc.
Jak w takiej sytuacji marzyć o tym, że od 2020 r. aż 15 proc. zużywanej przez nasz kraj energii będzie pochodzić z odnawialnych źródeł?
Zadanie to, nałożone na nasz kraj przez Unię Europejską, jest raczej niewykonalne. Dla porównania, w Chinach 80 proc. energii elektrycznej wytwarzane jest w elektrowniach opalanych węglem, w Australii także 80 proc., w Niemczech 43 proc., a w Stanach Zjednoczonych ok. 40 proc. W tym ostatnim kraju, w wyniku podjęcia od 2008 r. na dużą skalę wydobycia gazu łupkowego, systematycznie spada wydobycie węgla i coraz więcej elektrowni opalanych jest właśnie gazem ziemnym.
Czytaj więcej na.....http://biznes.interia.pl/wiadomosci/news/polska-nadal-weglem-stoi,2003314,4199
Być może bardziej realistyczną wizją okaże się budowa w najbliższej przyszłości nowych bloków energetycznych opalanych gazem ziemnym, o ile, rzecz jasna, będziemy dysponowali wystarczającą podażą tego gazu z eksploatowanych skał łupkowych.
Unijny potentat
Nie należy starać się wyrugować węgla ani z naszych mieszkań, ani tym bardziej z naszych elektrowni. Realistyczną wizją jest dalsze korzystanie z tego nośnika energii w oparciu o czyste technologie spalania węgla. Należy pamiętać o tym, że na terytorium naszego kraju znajduje się 90 proc. zasobów węgla kamiennego i 25 proc. brunatnego całej Unii Europejskiej.
Wydawać by się więc mogło, że to właśnie
|
Wróg globalnego ocieplenia
Węgiel kamienny, a jeszcze bardziej brunatny, ma zasadniczą wadę, a mianowicie jego spalanie prowadzi do dużej emisji dwutlenku węgla (CO2). W dobie walki z globalnym ociepleniem stanowi to poważny problem.
A w naszym kraju aż 93 proc. energii elektrycznej nadal pochodzi ze spalania węgla kamiennego i brunatnego (odpowiednio 60 proc. i 33 proc.). Elektrownie opalane gazem wytwarzają tylko ok. 2,6 proc. prądu w Polsce, zaś energetyka wodna niespełna 2 proc.
Jak w takiej sytuacji marzyć o tym, że od 2020 r. aż 15 proc. zużywanej przez nasz kraj energii będzie pochodzić z odnawialnych źródeł?
Zadanie to, nałożone na nasz kraj przez Unię Europejską, jest raczej niewykonalne. Dla porównania, w Chinach 80 proc. energii elektrycznej wytwarzane jest w elektrowniach opalanych węglem, w Australii także 80 proc., w Niemczech 43 proc., a w Stanach Zjednoczonych ok. 40 proc. W tym ostatnim kraju, w wyniku podjęcia od 2008 r. na dużą skalę wydobycia gazu łupkowego, systematycznie spada wydobycie węgla i coraz więcej elektrowni opalanych jest właśnie gazem ziemnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz