niedziela, 19 października 2014

Impas w negocjacjach klimatycznych


Znamy projekt konkluzji październikowego szczytu klimatyczno-energetycznego Unii Europejskiej. Polska na razie mówi „nie“. Czy opłaca nam się gra na zwłokę?
Projekt wciąż jest wersją roboczą - państwa mają teraz przedstawić swoje uwagi. „Właściwe“ konkluzje mają być gotowe w przyszłym tygodniu.
Nie ma niespodzianek. W latach 2020 - 2030 kreślone przez konkluzje plany plany są następujące:
1. 40-procentowa redukcja gazów cieplarnianych w porównaniu z 1990 r., rozłożona na wszystkie państwa, z uwzględnieniem "uczciwości i solidarności". Kraje będą sprzedawać uprawnienia na aukcjach.
2. Reforma systemu handlu emisjami. Podwyższenie wskaźnika wycofywania uprawnień z 1,74 proc. do 2,2 proc. Sektory przemysłu zagrożone ucieczką do innych krajów otrzymają darmowe uprawnienia dopóki główne gospodarki świata nie podejmą "porównywalnych wysiłków".
3. Powstanie fundusz NER 400 (na bazie istniejącego NER 300), który będzie dysponował 400 mln uprawnień (biorąc pod uwagę dzisiejszą wartość rynkową jednego uprawnienia - ok. 5 euro, daje to 2 mld euro). Fundusz będzie wspierał niskoemisyjne innowacje.
4. Pula uprawnień (1 do 2 proc.) zostanie przeznaczona dla biedniejszych krajów UE (o PKB na głowę mniejszym niż 60 proc. unijnej średniej). Zostanie wykorzystana na poprawę efektywności energetycznej, a także na zapewnienie czystej, bezpiecznej i dostępnej energii. Rezerwa będzie zarządzana przez Europejski Bank Inwestycyjny.
5. Zostaje 27 proc. cel dla odnawialnych źródeł energii oraz 30 proc. cel efektywności energetycznej. Nie przełożą się jednak na wiążące cele dla poszczególnych krajów.
Reszta zapisów, uwzględniająca redukcję emisji CO2 w sektorach nie objętych handlem emisjami (tzw. non-ETS) oraz budowę łączników energetycznych, nie budzi takich emocji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz