czwartek, 25 grudnia 2014

Gorzki smak wspólnej waluty


1 stycznia Litwini przyjmą euro, aby bardziej odciąć się od Rosji. Korzyści gospodarcze są wątpliwe.
Dziesięć lat temu nikt nie miał na Litwie wątpliwości, że wspólna waluta niesie same korzyści.
– 1 maja razem z Polską przystąpiliśmy do Unii Europejskiej, a już pod koniec czerwca rząd złożył wniosek o włączenie Litwy do Europejskiego Mechanizmu Walutowego (ERM-2), przedsionka strefy euro. Porzucenie lita było wówczas uważane za dopełnienie integracji. Od tej pory nasza waluta stała się jedynie cieniem euro – mówi „Rz" Jonas Licinskas, profesor politologii na Uniwersytecie Wileńskim.
Cena za utrzymanie sztywnego parytetu lita do wspólnej waluty okazała się jednak ogromna. Gdy w 2009 r. wybuchł kryzys, rząd zdecydował się na radykalne ograniczenie wydatków, byle zrównoważyć finanse państwa bez dewaluowania narodowej waluty. Tylko w pierwszym roku kryzysu dochód narodowy kraju załamał się o 15 proc., a kraj, który kiedyś był nazywany bałtyckim tygrysem, dopiero odzyskał poziom bogactwa sprzed zapaści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz