sobota, 1 listopada 2014

Czy ekologia rozłoży nasz państwo ?


Po tym jak ostatnio nasza wiecznie roztrzęsiona pani premier ogłosiła „sukces” negocjacyjny w sprawie redukcji emisji CO2, nasuwa się znana kwestia Benedykta z „Nad Niemnem”: „Niech jeszcze i to!”. Ale nie możemy w ten sposób powiedzieć. Nie możemy się godzić na wyznaczoną Polsce rolę rezerwatu przyrodniczo-etnograficznego, w którym tubylcy w lnianych koszulach, portkach i boso będą z utęsknieniem wypatrywali ekip filmowych z „National Geographic” w nadziei otrzymania jakichś drobnych za pozowanie do zdjęć.

Dziwaczne okoliczności wytrącają nam z rąk wszelkie atuty, którymi dysponujemy. Węgiel zamiast bogactwem stał się obciążeniem, ponieważ jego spalanie szkodzi przyrodzie. Gaz z łupków nie może być eksploatowany, bo to szkodzi przyrodzie. Elektrowni atomowych nie możemy wznieść, bo według ekologów może to szkodzić przyrodzie. Ordynarnie wciska nam się za to szpetne i szkodliwe śmigła, na których według ich fantazji ma być oparta nasza energetyka. 
Nie jest istotne, że niesłychanie szpecą krajobraz, emitują szkodliwe dla zdrowia infradźwięki, zabijają miliony owadów, wytrącają wilgoć z powietrza, powodując suszę na terenach wokół, w przeliczeniu na wytworzoną moc pochłaniają olbrzymią ilość materiału budulcowego, o wiele większą niż tradycyjne elektrownie węglowe i bez porównania większą niż elektrownie atomowe. 

Pytanie, kto i za czyje pieniądze zutylizuje ten złom po zakończeniu eksploatacji? Czy firmy, które wzniosły wiatraki, wygrzebią z ziemi do cna fundamenty wykonane pod każdą wieżą, czy zrekultywują teren? Ostatecznie trzeba powiedzieć wprost, że energetyka wiatrowa jest rozwiązaniem o wiele bardziej degradującym środowisko niż stosowane dotychczas metody pozyskiwania energii. Mimo to narzuciło się nam wszystkim obowiązek dopłacania do tej „ekologicznej” fanaberii. Ale czy to jest fanaberia?
Read more....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz