czwartek, 14 maja 2015

Fast-foody przechodzą na dietę



Kiepskie wyniki McDonald’s to zwiastun zmian w biznesie, którego pozycja była do niedawna niezagrożona. Inwestorzy muszą poskromić apetyt na zyski ze śmieciowego jedzenia, co na dłuższą metę wszystkim wyjdzie na zdrowie
W centrum Nowego Jorku coraz trudniej dostrzec charakterystyczne „złote łuki”. Gdy lokatorzy Manhattanu w porze lunchu ustawiają się w kolejkach po owocowe koktajle i organiczne sałatki, lokale McDonald's czy innych fast-foodów świecą pustkami. Coraz częściej wynoszą się z drogich lokalizacji w centrum. Wprawdzie okolice Rockefeller Centrum czy Piątej Alei trudno uznać za reprezentatywne dla całych Stanów Zjednoczonych, ale łatwo dostrzec, że sieci fast-food mają kłopoty.
W pierwszym kwartale tego roku McDonald's, największa na świecie sieć tego typu restauracji, zarobił na czysto niewiele ponad 800 mln dolarów, o jedną trzecią mniej niż przed rokiem. Zysk na akcję spadł do 84 centów wobec 1,21 dol. przed rokiem i oczekiwanych przez analityków 1,06 dol. Spółce zaszkodził mocny dolar, firma musiała też na skutek protestów podnieść płace o 10 procent, ale to bardziej gwoździe do tymczasowej (?) trumny niż główna przyczyna zgonu dotychczasowego modelu zarabiania pieniędzy na szybkim tuczeniu Amerykanów i reszty świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz