"Pawiem narodów byłaś i papugą" - tak Juliusz Słowacki krytykował w 1839 r. polską skłonność do naśladowania zagranicznych mód i wzorców. Wieszczowi chodziło o czasy sarmackie. Czy jednak jego krytyka nie pasuje również jak ulał do obecnych czasów?
Jesienią 2013 r. została uchwalona nowelizacja polskiego postępowania karnego. Ma wejść w życie w roku 2015. Jej inicjator - Ministerstwo Sprawiedliwości - wiele sobie po tej reformie obiecuje.
"Reforma" to zresztą mało powiedziane. "To będzie trzęsienie ziemi. Największa od dwudziestolecia międzywojennego ingerencja ustawodawcy w tę materię" - pisał na łamach "Dziennika Gazety Prawnej" wiceminister Michał Królikowski.
Celem tej reformy (lub jak kto woli rewolucji) jest uchronienie polskiego sądownictwa przed zapaścią spowodowaną dysproporcją pomiędzy ilością spraw a mocami przerobowymi polskich sądów. Jej sedno to wprowadzenie w Polsce radykalnie odmiennego niż dotąd modelu postępowania karnego.
Czyli procesu kontradyktoryjnego, a więc modelu znanego Polakom dotąd najbardziej z amerykańskich filmów, w którym sędzia staje się wyłącznie arbitrem, a na jego oczach odbywa się walka na dowody pomiędzy prokuratorem i oskarżonym (lub jego adwokatem). Wygrywa bardziej przekonujący.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz