- Korporacja to złota klatka. Daje pieniądze, bezpieczeństwo, prestiż, ale za olbrzymią cenę - mówią jej pracownicy. Po latach niektórzy mają już dość i odchodzą. Z dyrektorów stają się przedsiębiorcami.
Życie Tomasza Szymońskiego trzy razy wywracało się do góry nogami. Pierwszy raz, gdy postanowił zostać lekarzem. Drugi raz, gdy w połowie lat 90. rozstał się z etatem na Akademii Medycznej i poszedł pracować do koncernu farmaceutycznego. Trzeci raz - rok temu. Wtedy właśnie po 18 latach pracy na stanowiskach kierowniczych odszedł z korporacji. Dlaczego? Miał już dość korporacyjnych gierek, stresu, ciągłych wyjazdów.
- Bywały dni, kiedy rano budziłem się i zastanawiałem, gdzie jestem. Czy w domu, czy w hotelu? Jeśli w hotelu, to w Polsce czy za granicą? Jeśli za granicą, to na jakim kontynencie? - opowiada Szymoński. Pewnego wrześniowego dnia stwierdził: więcej do biura nie pójdzie.
Zamiast szukać innej kierowniczej posady w kolejnej korporacji farmaceutycznej, postanowił założyć własną firmę. Parę tygodni później odkupił niewielkie bistro w jednym z warszawskich centrów handlowych. I tak z dyrektora stał się właścicielem.
Read more:
- Bywały dni, kiedy rano budziłem się i zastanawiałem, gdzie jestem. Czy w domu, czy w hotelu? Jeśli w hotelu, to w Polsce czy za granicą? Jeśli za granicą, to na jakim kontynencie? - opowiada Szymoński. Pewnego wrześniowego dnia stwierdził: więcej do biura nie pójdzie.
Zamiast szukać innej kierowniczej posady w kolejnej korporacji farmaceutycznej, postanowił założyć własną firmę. Parę tygodni później odkupił niewielkie bistro w jednym z warszawskich centrów handlowych. I tak z dyrektora stał się właścicielem.
Read more:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz