sobota, 11 kwietnia 2015

Reszty nie trzeba


W Niemczech napiwek uważany jest wciąż jeszcze za dobrowolny gest uprzejmości, z którym nie trzeba przesadzać. W USA natomiast stanowi on ważną część gospodarki – i pochlania coraz więcej kosztów.

Przyszłość  stoi na przykład na bufecie nowojorskich kawiarni. Wkłada się kartę kredytową i dolar odpływa. Wcześniej, ma się rozumieć, zapłaciło się już za kawę trzy dolary, ten dodatkowy jest za wyświadczoną nam uprzejmość, że dostaliśmy kawę gotową do wypicia, a nie na przykład w ziarnach. Przyszłość to mały przedmiot wielkości słoika po dżemie o nazwie ”dipjar”. Może go zastąpić ”tip jar”, zwykły stary słoik po dżemie z prawdziwymi dolarowymi banknotami w środku. Dawniej na wszelki wypadek znajdowała się na nim jeszcze wywieszka z napisem: ”Tip is not a town in China.“

Kiedy słoiki do wrzucania pieniędzy wraz z ową dowcipną uwagą dotarły przed laty również do Republiki Federalnej, wielu Niemców potraktowało je dość krnąbrnie. Chińczycy budują w końcu tak wiele miast, że może znaleźć się wśród nich także jakieś o nazwie ”Tip”, a poza tym rzecz, jakiej z niespotykaną pewnością siebie się tutaj żąda, nosi przecież miano: ”napiwek”.
Wydaje się jednak, że to stare, piękne określenie wyszło już nieco z mody, szczególnie wśród tych, którzy go przyjmują. Słowo ”napiwek” brzmi jeszcze trochę tak, jak polecenie: ”Jeszcze jedno piwo dla pianisty”. Dlatego również w niemieckiej gastronomii większą popularność zyskało określenie ”tip”. Dziś opisuje ono raczej niezbywalne prawo niż prezent.
Określenie może sobie być angielskie, ale sprawa jaką określa, mianowicie tipping, jest bardziej amerykańska niż cokolwiek innego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz