Jeżeli Władimir Putin liczył, że w 70. rocznicę kapitulacji III Rzeszy będzie odbierać wielką defiladę w towarzystwie przywódców Europy, to się przeliczył. Najważniejszym gościem z UE będzie prezydent Czech.
- Fakt, że w niektórych krajach UE prowadzi się bezprecedensową kampanię w związku z rocznicą zwycięstwa, obraża pamięć radzieckich żołnierzy poległych w walkach z faszystami. Dla polityków biorących udział w tej kampanii nie jest to powód do dumy. Jej skutki biorą na swoje sumienia - groził jeszcze pod koniec marca Władimir Czyżow, rosyjski ambasador przy UE. Słowa te padły w reakcji na decyzję premiera Davida Camerona, który oświadczył wówczas, że na moskiewską defiladę się nie wybiera. Tak jak prezydent Polski Bronisław Komorowski, prezydenci krajów nadbałtyckich oraz Bułgarii, Gruzji i Mołdawii. W marcu także szef Rady Europejskiej Donald Tusk zapowiedział, że nie wybiera się do Moskwy.
Nieobecność ma być wyrazem sprzeciwu wobec polityki Kremla: przeprowadzonej przez Rosję aneksji Krymu, wywołania wojny na wschodniej Ukrainie i niezliczonej ilości wojskowych prowokacji wobec krajów NATO. Polska zamierza zorganizować konkurencyjne uroczystości na Westerplatte. Ciągle nie jest jednak jasne, kto weźmie w nich udział.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz