Węgiel, ropa i gaz napędzają nasz świat od niemal trzech stuleci. I wkrótce doprowadzą go do ekologicznej katastrofy. Jednak kiedy ich zasoby się wyczerpią, światową gospodarkę dotknie prawdopodobnie największy kryzys w dziejach. Jak tego uniknąć?
W 2043 roku skończy się era paliw kopalnych. Reaktory jądrowe, od lat pracujące na najwyższych obrotach, zaczną się przegrzewać. Energia elektryczna stanie się towarem deficytowym. Symbolem bogactwa i jednocześnie najbardziej poszukiwanym towarem na czarnym rynku będą baterie słoneczne.
Zmiany klimatyczne przyniosą katastrofalne skutki. Drastycznie podniesie się poziom mórz i oceanów, a w efekcie Ziemia, którą znaliśmy, zmieni się nie do poznania. Wielkie powodzie spustoszą nadbrzeżne metropolie, zbierając śmiertelne żniwo. Liczba ofiar zacznie wymykać się prowadzonym dotychczas statystykom. Dostęp do żywności i leków będzie mocno ograniczony.
Taką perspektywę w jednej z ostatnich powieści zarysowuje brytyjski pisarz David Mitchell. Wymysły nawiedzonego literata? Nie do końca. Choć większość z nas nie dopuszcza do siebie myśli, że klimatyczny armagedon mógłby nastąpić jeszcze w tym wieku, brutalna wizja Mitchella bynajmniej nie jest wyssana z palca – ostrzega brytyjski dziennik "The Guardian".
Bardzo istotne w erze współczesnej gospodarki jest to, żeby poszczególne przedsiębiorstwa ze sobą współpracowały. Bardzo istotne w tej sytuacji jest to, żeby korzystały z usług profesjonalistów, którzy mogą cały taki proces poprowadzić, tacy jak np. blue oak.
OdpowiedzUsuń