poniedziałek, 23 marca 2015

Wstyd pojechać do Moskwy


Żaden z przywódców największych krajów Unii nie potwierdził udziału w paradzie zwycięstwa na placu Czerwonym. To dla Putina spektakularna porażka.
Porównanie narzuca się samo: lista gości z 2005 i 2010 r., kiedy w Moskwie obchodzono 60. i 65. rocznicę zakończenia II wojny światowej. Wtedy obok rosyjskiego prezydenta defiladę podziwiali najwyżsi rangą politycy, m.in. z Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch, Hiszpanii i Polski.
Tym razem Putin przygotował obchody na rekordową od upadku ZSRR skalę. Chce zerwać dyplomatyczną izolację, w jakiej znalazła się Rosja po zajęciu Krymu rok temu. W defiladzie ma wziąć udział aż 15 tys. żołnierzy piechoty, nie licząc ciężkich wozów bojowych, czołgów, samolotów. Czołowi przywódcy Europy tego spektaklu jednak nie obejrzą.
Najbardziej twarde stanowisko zajął David Cameron. Rzecz w  brytyjskiej tradycji dyplomatycznej bardzo rzadka, rzecznik Downing Street nie tylko zapowiedział z dużym wyprzedzeniem, że premiera 9 maja w Moskwie nie będzie, ale uzasadnił to względami politycznymi: rosyjską agresją na Ukrainę. Co więcej, dwa dni wcześniej odbędą się wybory do Izby Gmin. Cameron podejmuje więc decyzję być może w imieniu swojego następcy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz